» Newsy

Faceci w czerni III – recenzja filmu

Dawno już kinowa podróż w czasie nie była tak przyjemna i zabawna.


W trzeciej części przygód o specjalnych agentach tropiących pozaziemskie istoty, J (Will Smith) i K (Tommy Lee Jones) muszą stawić czoła groźnemu Borisowi. Po tym jak wystrojona w obcisły, skórzany komplecik (kiecka i kozaki) Nicole Scherzinger pomaga mu uciec ze znajdującego się na Księżycu więzienia, ten postanawia zemścić się na facecie, który pozbawił go ręki i wolności na 40 lat (czyli K), a przy okazji unicestwić trzecią planetę od Słońca. Wobec powyższego, J będzie musiał cofnąć się do 1969 roku i z pomocą młodego K (Josh Borlin) ocalić – a jakże – Ziemię przed zagładą.

Trzeba przyznać, że prostym zabiegiem, jakim jest podróż w czasie, twórcy zapewnili sobie samograja. Uniknęli dzięki temu kombinowania, a co za tym idzie przekombinowania z kolejnymi przygodami facetów w czerni, a przy okazji otworzyli szerokie pole manewru dla scenariusza, przepuszczając historię końcówki lat 60. przez kosmiczny filtr. I tak mamy zaskakujące oblicze Fabryki Andy’ego Warhola, sensacyjnie wykorzystany wątek z lotem Apollo 11 i niesamowitą opowieść o Metsach oraz interesującą teorię na temat Micka Jaggera i jego roli na Ziemi. Jest sporo nawiązań popkulturowych, które – nie ma co ukrywać – uwielbiamy i całkiem niezłe efekty. Jeśli chodzi o 3D, tym razem mamy wyeksponowaną opcję pionową, innymi słowy niekoniecznie coś zmierza prosto na nas z ekranu, ale jest dużo spadania i pędzenia w dół. Will Smith jest… jak Will Smith – po latach zupełnie się nie zmienił i nadal ma w sobie sporo wdzięku. Na pewno jednak dużym atutem jest Brolin, kapitalny w roli młodego Tommy Lee Jonesa.

“Faceci w czerni III” nie biją oryginału, ale skrywają na tyle zgrabnych i ciekawych pomysłów oraz niezłych, humorystycznych dialogów, by seans upłynął co najmniej miło. No, a Tommy Lee Jones podśpiewujący “Empire State of Mind” – bezcenny.

Joanna Moreno | UIP

Dodano:
Tagi:
.

Polecamy: Show Film Studio