» Newsy

Montevideo, smak zwycięstwa – recenzja filmu

Komu pomimo trwającego Euro 2012 mało jeszcze piłki nożnej, niech koniecznie wybierze się do kina na serbskie dzieło “Montevideo, smak zwycięstwa”.


Rzecz dzieje się Belgradzie lat 30. XX wieku, gdzie grupa młodzieńców, kilku poważnych mężczyzn i jeden lekko szalony hodowca gołębi marzą o tym, by reprezentować Jugosławię na pierwszych Mistrzostwach Świata w piłce nożnej, które organizowana są w Urugwaju.

Choć głównym tematem jest futbol, Dragan Bjelogrlić zwinnie drybluje między opowieścią z historycznym tłem, komedią romantyczną, filmem o trudnej męskiej przyjaźni, a nawet dziełem o politycznym zabarwieniu. Mamy bowiem obraz międzywojennego Królestwa Jugosławii, uroczy wątek pierwszej miłości, ale jednak przede wszystkim piłkę nożną. Reżyser, choć prostymi środkami, nieco naiwnie, momentami wręcz ckliwie, ukazuje fenomen dwóch bramek i ganiających za piłką facetów. Zdołał uchwycić wszystko, za co kochamy ten sport. Ducha walki, ambicję, marzenia, nadzieję, dumę. Wyczyny piłkarzy zmienia w iście poetyckie sceny, treningi to popis pomysłowości, a kibicowanie (niemal) religia. Wymowna jest scena, gdzie dwóch przyjaciół, druhów z frontu, modli się w kościele o zwycięstwo drużyny – każdy innej, swej ulubionej. Bjelogrlić pokazuje, że polityka i uczucia mają swe reperkusje w sporcie, że talent jest tu równie ważny co pasja i upór, że bez wspólnego działania nawet największe indywidualności nie mają szans zabłysnąć, a w końcu, że póki piłka w grze, wszystko jest możliwe. To nie jest wielki film, epicka opowieść, wręcz przeciwnie. To rzecz z kategorii sympatycznych, ale urzekających bezpretensjonalnością i szczerymi emocjami.

Podobno to tylko gra. Bzdura! A “Montevideo, smak zwycięstwa” jest tego doskonałym na to dowodem.

Joanna Moreno | !k7

Dodano:
Tagi: , ,
.

Polecamy: Show Film Studio