» Recenzje

Myslovitz – “Nieważne jak wysoko jesteśmy…”. – recenzja muzyczna

Muzycy Myslovitz zapowiadali, że “Nieważne jak wysoko jesteśmy…” będzie z pewnością ich najodważniejszym albumem. Nie kłamali.

Dla tych, którzy pokochali Myslovitz za sprawą radiowych przebojów, zawartość nowej płyty będzie niczym kubeł zimnej wody. Potencjalnych hitów w zasadzie nie ma, jedyne znamiona przebojowości nosi numer “Ukryte”, słusznie zresztą wybrany na pierwszy singel. Już za to należą się muzykom brawa, że nie zdecydowali się na nagranie krążka według sprawdzonej receptury. Duże pojęcie o albumie daje otwierający numer “Skaza” (nota bene najlepszy na płycie), który mozolnie rozkręca się, by pod koniec przeprowadzić gitarowo-wokalny atak.

I taki dokładnie jest ten longplay. Z jednej strony gitarowy, agresywny (jak nigdy), z drugiej ascetyczny, oszczędny i, tradycyjnie już, do bólu smutny. Ale… No właśnie, jest jedno “ale”. Szkoda tylko, że efekt końcowy poszukiwań nie do końca przekonuje. Gdzieś po drodze uleciała spora doza piękna, tak charakterystyczna dla kompozycji zespołu. Latami artyści przekonywali przecież, że można je odnaleźć nawet w smutku, przypominając choćby “Wieżę melancholii” z absolutnie genialnego albumu “Korova Milky Bar”. Teraz pozostał głównie smutek.

Choć każdy z dziewięciu zawartych na płycie utworów trzyma poziom i wstydu zespołowi nie przynosi, nie można oprzeć się wrażeniu, że czegoś brakuje. “Blog filatelistów polskich”, “Art. Brut” czy “Przypadek Hermana Rotha”, choć ładne, nie pochłaniają bez reszty.

Zważywszy jednak na nie najlepsze relacje wewnątrz zespołu, należy się cieszyć, że jeden z najważniejszych polskich zespołów dalej jest z nami.

Dodano:
Tagi: , ,
.

Polecamy: Show Film Studio