» Newsy

Amy Winehouse “Lioness: Hidden Treasures” – recenzja muzyczna

Nie jest to ani nowe “Frank” ani “Back to Black”. Nie jest i nie ma prawa być. Nie znaczy to jednak, że “Lioness: Hidden Treasures” to słaba płyta. Co to, to nie.

Jest w słuchaniu i recenzowaniu dzieła wokalistki coś słodko-gorzkiego. Z jednej strony swoisty kac moralny, że nawet po śmierci nie daje się jej spokoju. Że trzeba było jeszcze coś “wycisnąć” z tego nietuzinkowego talentu. Z drugiej to kawał wspaniałej, płynącej prosto z serca muzyki. Naprawdę znakomite piosenki, które szkoda, by nie ujrzały światła dziennego.

Pisałam, że to ani “Frank”, ani “Back to Black” nie dlatego, że są to znacznie gorsze piosenki, ale zwyczajnie dlatego, że to nie dzieło stworzone jako całość, lecz zbiór bardzo różnych piosenek. Mocno eklektyczny zestaw, który pokazuje, że nie dane nam było poznać wszystkich muzycznych wcieleń wokalistki. Wyboru utworów dokonali Mark Ronson i Salaam Remi. Zdecydowanie bardziej czuć tu Remiego, niż figlującego z dęciakami Ronsona. Jest przyjemnie bujające reggae (“Our Day Will Come”), smakowita bossa nova (“The Girl From Ipanema”), kapitalna hiphopowa perełka nagrana z Nasem (“Like Smoke”) czy diametralnie inny, tradycyjnie popowy duet z Tonym Bennettem (“Body And Soul”). Słychać echa lat 50. i 60., tu i ówdzie przebija się aksamitne soulowe ciepło, jest miejsce na zmysłowy blues, a nawet iście bondowskie zagrywki. Niezmiennie jest coś w muzyce Amy, co sprawia, że chce się jej słuchać głównie z trzeszczącego winylu. To piękne bardzo organiczne i klasyczne brzmienie.

“Lioness: Hidden Treasures” to kompilacja wysmakowanych, bardzo dobrych utworów, przy których serce pęka. Pęka, że tak wspaniała artystka odeszła tak wcześnie.

Anna Szymla | universal music polska

Dodano:
Tagi: ,
.

Polecamy: Show Film Studio