» Newsy

Voice Band & Lipnicka “W siódmym niebie” – recenzja muzyczna

Cierpliwość popłaca. Na pewno w przypadku tego szczególnego albumu, który jakby się teleportował do XXI wieku z czasów dla muzyki popularnej pradawnych. Płyta to retro, płyta teoretycznie niedzisiejsza, choć wielu współczesnym odbiorcom powinna się spodobać.

Choć w nazwie przedsięwzięcia jest Anita Lipnicka, album zrodził się z pasji do dawnych, przedwojennych piosenek jej brata, Arkadiusza, uznanego kabareciarza z Grupy Rafała Kmity. To on wraz z kilkoma śpiewającymi panami lśnią na krążku najmocniej, choć i siostra ma swoje wielkie chwile (przecudowna bossa nova “Zatańczmy jeszcze ten raz” – wiosna i lato to dobry okres na wyciągnięcie tej kołyszącej kompozycji na singla), a do tego całość wyprodukowała. Na płycie zagrał też jej życiowy partner, John Porter.

Piosenki przenoszą nas do dawnych czasów. Czasów kabaretów, rewii, teatrzyków, starych filmów, w których niejednokrotnie było je słychać, występów kapel ulicznych. Tytułową “W siódmym niebie” śpiewali kiedyś Fred Astaire i Ginger Rogers, Frank Sinatra, a z polskich artystów dawnych Adam Aston, którego na “Trzeszczącej płycie” przypomniał kilka lat temu Piotr Kaczkowski. Mamy i “Już nie zapomnisz mnie”, której niezapomniane wykonanie Aleksandra Żabczyńskiego pochodzi z filmu “Zapomniana melodia”. Tak, jako mały szkrab oglądałem cykl “W starym kinie” prowadzony przez Stanisława Janickiego, co na pewno miało wpływ na to, że płyty słuchało mi się tak dobrze. Jakbym obcował z wnukami artystów z tamtych czasów, którzy postanowili ocalić od zapomnienia dorobek dziadków, tworząc coś na kształt współczesnego Chóru Dana, w którym karierę zaczynał Mieczysław Fogg.

Pięknie to zaśpiewane, zaaranżowane, eleganckie, czasem humorystyczne i ani przez moment nie ma się wrażenia, że wysilone. Voice Band wraz z Anitą Lipnicką z wielką klasą ratują od zapomnienia dawne piosenki. Celebrytka z pierwszego polskiego filmu 3D niech się schowa głęboko i więcej już nie próbuje takiego repertuaru, bo do poziomu tych wykonań, czy jak się teraz mówi wykonów, nie będzie w stanie się zbliżyć. Trudno to nazwać minusem, lecz obawiam się, że “W siódmym niebie” to sztuka dla sztuki, muzyczna ciekawostka i po okresie promocji, niewiele z niej pozostanie. Ciężko będzie tak niedzisiejszej muzyce przebić się do szerszego grona odbiorców. Choć bardzo chętnie się w tej prognozie pomylę.

Lesław Dutkowski | emi music poland

Dodano:
Tagi: ,
.

Polecamy: Show Film Studio