Sherlock Holmes: Gra cieni – recenzja filmu
“Sherlock Holmes: Gra cieni” to bombowy film. W przenośni i dosłownie.
“Sherlock Holmes: Gra cieni” to bombowy film. W przenośni i dosłownie.
Upijanie się z klasą to nie lada sztuka. Johnny Depp bez wątpienia opanował ją po mistrzowsku.
Za mało czasu jeszcze minęło, żeby tej płyty słuchać bez dojmującej myśli: czemuś nam to uczyniła wspaniała dziewczyno?
Nie jest ani tak charyzmatyczny jak James Bond, ani tak tajemniczy jak Jason Bourne, Ethan Hunt ma jednak inne zalety. Agent Hunt ma kolejną misję. Celem jest terrorysta znany jako Cobalt, który próbuje wywołać wojnę atomową pomiędzy USA a Rosją.
A jednak można, a jednak się da. Można wziąć kultowy film, nakręcić drugą część i tego nie sknocić. Da się wciąż zrobić naprawdę fajną, prostą horrorową produkcję science fiction.
Surowa, ekstremalnie minimalistyczna, wręcz eksperymentalna forma. A do tego poszukiwanie siebie w zabieganym, konsumpcjonistycznym świecie, pełnym oczekiwań wobec jednostki i nieosiągalnych towarów, celów, pokus.
Ckliwe? Bardzo. Tandetne? Oczywiście. Nieznośnie nieprawdopodobne? Jak najbardziej. Przesłodzone? Też. Co jednak z tego? Każdy, kto kocha komedie romantyczne obejrzy “Sylwestra”.
Zgodnie z zapewnieniami wokalisty Aleksa Turnera, nowy album Arctic Monkeys jest wypadkową dwóch pierwszych płyt i „Humbug”. Ja dodałabym jeszcze, że ma w sobie coś z The Last Shadow Puppets.
“80 milionów” to jeden z najbardziej amerykańskich polskich filmów, jakie widziałam. Twórcy nieco przesadzili, porównując “80 milionów” do “Ocean’s Eleven”, dziełu Waldemara Krzystka zdecydowanie jednak bliżej do wyrafinowanej kryminalnej rozrywki, niż typowego dla naszych filmowców kina o latach 80.
Muzycy Myslovitz zapowiadali, że “Nieważne jak wysoko jesteśmy…” będzie z pewnością ich najodważniejszym albumem. Nie kłamali.
Jak się żegnać, to tylko w takim stylu.
“80 milionów” to jeden z najbardziej amerykańskich polskich filmów, jakie widziałam. Twórcy nieco przesadzili, porównując ich film do “Ocean’s Eleven”, dziełu Waldemara Krzystka zdecydowanie jednak bliżej do wyrafinowanej kryminalnej rozrywki, niż typowego dla naszych filmowców kina o latach 80.
Gus Van Sant po raz kolejny zaskoczył. Tym razem nakręcił leciutką niczym piórko opowieść o umieraniu.
- Uważaj, czego sobie życzysz, bo może się spełnić – mówi porzekadło. Bohater “Wymyku” na własnej skórze przekona się, jak wiele prawdy jest w tych słowach.