Teatr i sztuka

Wystawa, której nie widać

Wyobraź sobie wystawę na której panuje stuprocentowy mrok, kryjący wszystkie eksponaty przed wścibskim wzrokiem zwiedzającego. Wyobraź sobie, że masz olbrzymie trudności z rozpoznaniem przedmiotów, które są oczywiste nawet dla trzyletniego dziecka.

Autor: Barbara Zarzecka/Pochodnia

Wyobraź sobie, że przyrządy, których na co dzień używasz mogą stać się dla ciebie niebezpieczną przeszkodą, a wskazówki jak je omijać daje ci niewidomy przewodnik. Brzmi jak surrealistyczny sen? Ależ taka wystawa istnieje naprawdę. Od 10 grudnia będzie można ją „zobaczyć” w Galerii Handlowej na I piętrze wieżowca Millenium Plaza.

Warszawa jest trzecim miastem na świecie do którego zawitała „Niewidzialna wystawa”. Pomysł narodził się w 2007 roku w Budapeszcie. Co roku wystawę zwiedza tam kilkadziesiąt tysięcy osób. Wiosną tego roku do stolicy Węgier dołączyła Praga, gdzie również cieszy się ona ogromnym sukcesem. Jak podaje Dóra Papp, kierownik departamentu marketingu i relacji międzynarodowych „Niewidzialnej Wystawy”, liczba zwiedzających sięga tam 5000 miesięcznie. Co sprawia, że jest tylu chętnych?

Przede wszystkim niezwykły klimat wystawy. Przez ponad godzinę po omacku poruszamy się po kolejnych pomieszczeniach, imitujących rzeczywistość z jaką na co dzień styka się osoba z dysfunkcją wzroku. Im nasza wędrówka trwa dłużej, tym zwiększa się zachwyt nad tym jak wiele bodźców odbierają nasze zmysły. Nie widać dosłownie nic. Miejsca, w których się znajdujemy poznajemy więc po rodzaju i wysokości podłoża, fakturze ścian, zapachach jakie dochodzą do nas z każdej strony, dźwiękach których torpedowani obrazami nie słyszelibyśmy tak wyraźnie, czy kształcie przedmiotów, które tam znajdziemy. Nie wszystkie z nich są tak oczywiste do odgadnięcia, nawet jeśli widzieliśmy je setki razy. W ich rozszyfrowaniu pomaga nam niewidomy lub słabowidzący przewodnik, który czuje się tu jak ryba w wodzie. Robert Zarzecki, który oprowadzał nas w przedpremierowym pokazie testowym radził sobie z tym świetnie. – Mam takie szczęście, że Bóg obdarzył mnie dobrą pamięcią. Jako, ze jestem słabowidzący, to obszedłem teren wystawy przy włączonym świetle raz i już pamiętałem każdy szczegół. – mówił. Faktycznie, bezbłędnie wskazywał nam kierunek w jakim należy się poruszać, by odkryć lokalizację eksponatów. To chyba jedyna wystawa, gdzie dotykać ich można bez wyjątku. Ba! Dotyka się wszystkiego co jest w zasięgu naszej ręki, nie wyłączając zwiedzających. Oczywiście trzeba się przy tym stosować do uwag oprowadzającego, który daje nam wskazówki jak nie zrobić krzywdy sobie lub innym. Musimy mu zaufać. Wszak ciemności panują tu egipskie. Zresztą nie mamy z tym najmniejszych kłopotów, bo trudno o lepszego eksperta niż osoba, która z tymi problemami styka się na co dzień. Właśnie o to chodzi! – Naszym celem jest przybliżenie problemów osób niewidomych osobom widzącym. Będziemy działali na rzecz integracji i przełamywania strachu przed takim rodzajem niepełnosprawności. – tłumaczy Anna Piątosa, dyrektor generalny wystawy. I to się rzeczywiście udaje. – To miłe, bo do tej pory stykam się z samymi pozytywnymi opiniami. Fajnie jest być pomocnym dla innych ludzi, móc dać komuś poczucie bezpieczeństwa, mimo że samemu się nie widzi. – dodaje Robert.

Autor: Barbara Zarzecka/Pochodnia

Po wyjściu z tzw. części ciemnej przechodzimy do części jasnej. Gdy już nasze oczy przyzwyczają się do światła będziemy mogli zapoznać się z przedmiotami codziennego użytku. Poznamy nie tylko maszynę brajlowską, czy też wersje gier planszowych dla niewidomych, ale dowiemy się także jakie gadżety sprawiają, że niewidomy założy skarpetki w tym samym kolorze, czy też sprawdzi jak wiele wody ma nalać do kubka.

„Niewidzialna wystawa” potrwa co najmniej dwa lata, ale celem jest uczynienie jej ekspozycją stałą, tak jak dzieje się to w Budapeszcie. Węgierska wersja wystawy rozwinęła się do tego stopnia, że zwiedzaniu towarzyszy również szereg usług. Można zjeść jak najbardziej realną, choć niewidzialną kolację, zamówić coś do picia od niewidomego barmana w niewidzialnym barze, czy też zażyć masażu nie znając twarzy masażysty, pogrążonego w ciemnościach. Również w Warszawie planowane jest wprowadzenie części z tych atrakcji.

Leszek Nurzyński

Dodano:
Tagi:
.

Polecamy: Show Film Studio