Amerykanie w Europie. Wiadomo, że skończy się to katastrofą.
Chris z dziewczyną i jej przyjaciółką wyruszają do Kijowa, gdzie mieszka jego brat Paul. Oczywiście zwiedzają Europę, zmierzając do Moskwy. Po drodze jednak, postanawiają zafundować sobie ekstremalną wycieczkę i zobaczyć Prypeć, opuszczone miasteczko nieopodal Czarnobyla, gdzie mieszkali pracownicy reaktora. Na miejscu okazuje się, że miasto niezupełnie jest opuszczone.
Na papierze wszystko się zgadza. Niezły pomysł, twórcy, którzy w ostatnich latach wywołali największe zamieszanie w gatunku (ci od “Paranormal Activity”), wymarzona sceneria. Co z tego. Zgadza się tylko na papierze. W efekcie dostajemy kompletnie przeciętny thriller z przerośniętymi psami, rybami z zębami, dziwnymi ludźmi i skażeniem radioaktywnym. Bieganie po ciemnym lesie, tunelach i rozhisteryzowane blondynki. Nie brakuje absurdów, naciąganych scen, a przewidywalność mocno graniczy z pewnością. Kręcone z ręki, trochę na modłę “Blair Witch Project”. Nie przeczę, można się czasem nerwowo pokręcić na fotelu, ale to tyle. Potencjał miejsca nie został wykorzystany, poza blokowiskami i jakimś nieśmiałym spojrzeniem na elektrownię, typowe zwyczajne lasy, typowe tunele z typową grupą przerażonych Amerykanów.
Koniec końców, “Czarnobyl. Reaktor strachu” niestety bardziej odstrasza niż straszy.
Joanna Moreno | forum film
Dodano: