» Recenzje

Wielkie wesele – recenzja filmu

Dobra obsada nie gwarantuje dobrego filmu. Może jednak pomóc w przetrwaniu miernego seansu.

Jak wskazuje tytuł, rzecz dotyczy wesela. O tyle nietypowego, iż stawia się na nim nadprogramowa liczba… rodziców. Ze strony panny młodej jest klasycznie – mama i tata. U pana młodego jest to bardziej złożona kwestia. Jest biologiczna, bogobojna matka (z Kolumbii), rodzice, którzy go adoptowali oraz ukochana ojca, która go wychowywała po rozwodzie z pierwszą żoną.

No właśnie, równie to zagmatwane, co niedorzeczne. A należy dodać do tego jeszcze 30-letniego prawiczka, napaloną siostrę Kolumbijkę, przeżywającą trudne rozstanie i pierwszy trymestr ciąży drugą siostrę i księdza. To film z kategorii, jeśli coś może pójść źle, na pewno pójdzie jeszcze gorzej.

Obserwujemy więc nieustanne przepychanki między poszczególnymi członkami rodziny, rozdrapywanie ran i wyciąganie na światło dzienne rozmaitych tajemnic (wątek matki lesbijki), które coraz bardziej komplikują sprawę i doprowadzają do weselnej katastrofy.
Nie ma w filmie Justina Zackhama niczego oryginalnego. Jego scenariusz oparty jest na schematach konfliktów międzypokoleniowych i międzykulturowych. Często wygląda to dość karykaturalnie i mało zabawnie. I gdyby w głównych rolach nie występowali Robert De Niro, Diane Keaton czy Susan Sarandon, ciężko byłoby wytrwać do końca.

Dzięki gwiazdom Hollywood “Wielkie wesele” można potraktować jako niezbyt wyszukaną wakacyjną rozrywkę. Wypełnioną gagami i sprośnymi dowcipami, oblaną właściwą, grubą warstwą ckliwości i z przewidywalnym happy endem.

Joanna Moreno | monolith

Dodano:
Tagi: , , , , , , , , ,
.

Polecamy: Show Film Studio