» Newsy

Coldplay – “Mylo Xyloto”

Pisanie krytycznych recenzji jest dużo łatwiejsze, niż komplementowanie. Już myślałam, że tym razem z Coldplay czeka mnie szybka i prosta robota. Niestety. Znów nagrali dobrą płytę.

 

Moim ulubionym albumem Coldplay pozostaje “A Rush Of Blood To The Head”, gdzie kwartet znalazł doskonały kompromis pomiędzy przepychem, a prostotą, potężnym stadionowym brzmieniem, a delikatną muzyką. Przy okazji każdej kolejnej płyty, po zapowiedziach i promujących singlach byłam przekonana, że tym razem polegną. Nie polegli jednak ani przy “X&Y”, ani przy “Viva La Vida” ani przy “Mylo Xyloto” (za tytuł bym ich jednak zabiła).

“Every Teardrop Is a Waterfall” jest numerem wyjątkowo słabym, z kolei “Paradise” zalatuje “What Goes Around… Comes Around” Justina Timberlake’a. Po tych dwóch kawałkach nie wierzyłam, że piąty longplay będzie chociażby strawny. Kiedy zapowiedzieli, że w “Princess of China” śpiewa Rihanna byłam niemal pewna, że czeka mnie męczarnia. Nic z tego. Nie mam pojęcia, jak oni to robią, ale jako całość “Mylo Xyloto” naprawdę się broni. Bo nie ma co ukrywać. Chris Martin i koledzy potrafią pisać znakomite utwory z pięknymi refrenami. I wiedzą, jak się przypodobać każdemu. Skoczne “Hurts Like Heaven” to coś dla amatorów słonecznych festiwalowych numerów albo do reklamy biura podróży. “Charlie Brown” czy “Don’t Let It Break Your Heart” to taki typowy stadionowy Coldplay – już widzę, jak światła migają do tych melodii. Dla starych fanów formacji, którzy pokochali ich chociażby za walczykowe “Shiver” jest “Us Against the World”, dla sympatyków współczesnych trendów w popie “Princess of China”, a dla niżej podpisanej śliczne “Major Minus”. Są smyki i akustyczne gitary, trochę walenia w bębny i gładziutka elektronika.

Można Coldplay zarzucać, że ścigają się z U2, że bratają z małolatami (to o Rihannie), ale co by nie mówić i jakby się nie czepiać, trzeba cesarzowi oddać co cesarskie. Anglicy komponują świetne piosenki, pięknie je aranżują i jeszcze lepiej wykonują na żywo. Nie wyważają żadnych drzwi, nie przełamują barier, nie wymyślają się na nowo. Grają popowo zabarwiony rock najwyższej próby. Tylko tyle i aż tyle.

Coldplay jest jak dobry hollywoodzki film. Pewnie, są ambitniejsze, ciekawsze, bardziej oryginalne. Ale to, co proponują zapewnia optymalną dawkę emocji i rozrywki w łatwo przyswajalnej i przyjemnej w odbiorze formie.

Anna Szymla | emi music poland

Dodano:
Tagi: ,
.

Polecamy: Show Film Studio