» Recenzje

Tede – “Elliminati” – recenzja muzyczna

Tede chyba nie przejmuje się za bardzo recenzjami jego dokonań. W innym wypadku wiedziałby, że nagrywanie dwupłytowych albumów solowych to nie jest najlepszy pomysł. Szczególnie jeśli chciałoby się w końcu nagrać materiał, który naprawdę zapisze się jako wydarzenie ważne na lata.

“Elliminati” to już dziesiąty solowy materiał artysty. Biorąc pod uwagę, że oficjalny debiut zaliczył w ramach zespołu Trzyha / Warszafski Deszcz w 1999 roku (z grupą wydał jeszcze dwa inne longplaye), a ostatnie własne albumy wypuszczał jako dwupłytówki, można cmoknąć z wrażenia, podziwiając jego artystyczną płodność. Tak, on kocha muzykę, on kocha pracę w studiu nagraniowym, nie znosi nudy. W dodatku wciąż jest głodny mikrofonu, przez co słucha się go dobrze, bo nie brakuje mu błyskotliwości, ironii, umie kapitalnie oddawać emocje, opisywać z biglem sytuacje międzyludzkie (świetnie wypadają “To takie smutne” i “Szklane domy”). Dozuje występy gości, żeby nikt nie mógł mu zarzucić, iż lansuje się na znajomościach czy wypełnia płytę zwrotkami innych artystów. Za to bez wątpienia należą mu się brawa.

Męczy za to trochę producent obu krążków – Sir Michu. Nie dlatego, że coś nie tak z jego warsztatem, wręcz przeciwnie, nieźle odnajduje się w różnych klimatach, od nowoczesnego hip-hopu w stylu wytwórni Roc-A-Fella, przez klasyczne, samplowane numery, aż do elektronicznych wycieczek. We wszystkim sobie radzi, ale brakuje w tym ognia, przysłowiowej iskry bożej. Jest poprawnie, ale nie porywająco. Wydaje się wręcz, że Sir Michu bardziej by się sprawdził jako producent albumów popowych, bo ma talent do wpadających w ucho melodii, potrafi świetnie wygładzić brzmienie. Za mało w nim jednak czysto hiphopowego sznytu.

ZOBACZ WIĘCEJ: RELACJA WIDEO Z PREMIERY FILMU “UKŁAD ZAMKNIĘTY”

Podstawowa wada albumu to oczywiście jego długość. Gdyby Tede wybrał dwadzieścia numerów, ograniczył płytę do jednego kompaktu i osiemdziesięciu minut, moglibyśmy mieć materiał zahaczający o wzór. I to już nie pierwszy taki przypadek w jego dyskografii. A tak mamy z jednej strony przesyt, bo za dużo, z drugiej niedosyt, bo momentami jest wybitnie, no i tylko złotego środka brak.

rafi | Wielkie Joł

Dodano:
Tagi: , ,
.

Polecamy: Show Film Studio