» Recenzje

Sztanga i cash – recenzja filmu

Michael Bay ma jedną podstawową wadę jako twórca – brakuje mu dystansu. Boleśnie objawia się to w jego najnowszym, wręcz kameralnym jak na jego możliwości, dziele “Sztanga i cash”.


Daniel Lugo (Mark Wahlberg) wierzy w ciężką pracę i umięśnione ciało. Wierzy też jednak, że zasługuje na więcej. Wpada więc na pomysł wyłudzenia (przy pomocy siły) pieniędzy od pewnego klienta siłowni, w której pracuje. Chociaż nic nie idzie zgodnie z planem, a liczba popełnionych błędów jest niewiarygodna, cel zostaje osiągnięty i razem z kolegami-wspólnikami pławi się w bogactwie. Wiadomo jednak, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Pomysł jest znakomity, a historia – oparta na faktach – równie przerażająca, co interesująca. Bay, niestety, mimo starań, nie potrafił przełożyć tego na znakomity film. Widać, że chce nas nieco rozbawić, trochę ostrzec, a przy okazji zapewnić godną siebie kinową rozrywkę. To ostatnie udaje się chyba najlepiej. Bez wątpienia jest efektownie. Jaskrawe barwy, pełne słońca i opalonych ludzi Miami, energetyzujący soundtrack, napakowany Wahlberg, nieco teledyskowego montażu, niezły dobór aktorów, klimat lat 90., to wszystko sprawia, że powierzchownie film jawi się jako atrakcyjny.

Niestety, zostaje jeszcze treść i tu Bay potyka się co chwilę. Usilnie stara się zrobić błyskotliwą tragikomedię o bezgranicznej, ludzkiej głupocie, im bliżej końca, dostajemy jednak żenujący, jednowymiarowy portret wyrzeźbionego w muskułach debilizmu. Reżyser nie jest przewrotny jak Quentin Tarantino, nie bawi się w niuanse, nie cieniuje swych bohaterów, lecz jednoznacznie piętnuje ich jako umięśnionych kretynów pozbawionych wyobraźni. Buduje swój film ze stereotypów, banałów, przejaskrawień i skrótów myślowych, przy czym nie daje ani sobie, ani widzom odrobiny luzu, dystansu, lekkości. Wszystko traktuje śmiertelnie poważnie, spinając się i prężąc niczym jego muskularni imbecyle przed lustrem. Im dalej, film coraz bardziej zaczyna męczyć, a kolejne “genialne” pomysły tria (pozbywanie się odcisków palców) przestają bawić.

Mówiąc kolokwialnie, ten film to niezła, kolorowa schiza, a odwrotnie proporcjonalny stosunek masy ciała do IQ początkowo urzeka (i niepokoi). Szkoda tylko, że Michael Bay nie potrafił z tej opowieści wycisnąć czegoś więcej niż garści frazesów typu “głupota ludzka nie zna granic”, “takie rzeczy dzieją się naprawdę” czy “sprawiedliwości stanie się zadość”.

http://www.youtube.com/watch?v=lYqFkBQ9R_4

Joanna Moreno | UIP

Dodano:
Tagi: , , ,
.

Polecamy: Show Film Studio