After Art – odc. 5
Oto przed wami piąty juz odcinek naszego kulturalnego przeglądu, After Art- w pogoni za sztuką.
Oto przed wami piąty juz odcinek naszego kulturalnego przeglądu, After Art- w pogoni za sztuką.
Kev Fox to taki smutny, a nawet przysmucający pan, ale też pan, którego bardzo łatwo polubić.
Z piątą płytą AbradAba jest podobnie jak z poprzednimi. Wszystko na niej jest całkiem w porządku, ale nie można powiedzieć, aby jako całość porywała czy też zwalała z nóg.
Prezentujemy kolejny odcinek kulturalnego programu After Art.
Na nowy album Obie Trice’a czekaliśmy trzy lata. Tyle że wydawnictwo “Special Reserve” z 2009 roku było materiałem niezależnym, przeznaczonym tylko dla najwierniejszych fanów rapera z Detroit. Jeśli chodzi o płytę mainstreamową jest to więc powrót aż po sześciu latach.
Jeśli ktoś do tej pory deprecjonował znaczenie remiksów we współczesnej muzyce, powinien sięgnąć po nowe wydawnictwo Radiohead. Kilkudziesięciu didżejów i producentów przeniosło muzykę zespołu Thoma Yorke’a w zupełnie inny wymiar.
Ani taki nowy, ani koniec świata. Kumka Olik nadal przemierza krainę alternatywnego rocka.
Świat się zmienia, Cool Kids of Death też. W końcu.
Evanescence nie rozpieszcza fanów. Na szczęście, warto było czekać.
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Jeszcze nie ma nowej płyty Tool, A Perfect Circle też milczy fonograficznie. Fani mogą więc umilić sobie oczekiwanie szóstym krążkiem Chevelle, który sporo z obydwu formacji czerpie.
Blisko trzy lata kanadyjska wokalistka pracowała nad następcą całkiem udanego “The Bridge”. Wygląda na to, że okres ten upłynął jej przede wszystkim na sercowych perypetiach, bo “The MF Life” jest płytą, która niemal w całości obraca się wokół miłosnej tematyki.
Nie mogłem jak dotąd zrozumieć fenomenu Nneki i tak ogromnego zainteresowania, jakim cieszy się w Polsce jej twórczość. Nowy, już trzeci regularny album, za wiele w tym temacie nie zmienił.
Reaktywacje, pomijając te czysto koncertowe, rzadko się udają. Większość zespołów albo za wszelką cenę próbuje grać jak za młodu, co daje żałosne rezultaty, albo zmienia się w zupełnie inną, nie tak fajną kapelę. Większość, ale nie blink-182.
Jeśli lubisz indie rocka to klaszcz w swoje dłonie, klaszcz w swoje dłonie – chciałoby się zaśpiewać na wieść o nowej płycie Amerykanów z Clap Your Hands Say Yeah. Ale jakoś dłonie do braw się nie składają.