Brodka “LAX” – recenzja muzyczna
“LAX” to rzecz niepozorna. Niemal marginalna. Ot, dwie nowe piosenki i remiksy. Paradoksalnie jednak może to być bardzo ważna pozycja w dorobku Brodki.
“LAX” to rzecz niepozorna. Niemal marginalna. Ot, dwie nowe piosenki i remiksy. Paradoksalnie jednak może to być bardzo ważna pozycja w dorobku Brodki.
Zupełnie nie rozumiem, czemu ktoś o tak wielkim talencie, potencjale i doskonałej dyskografii, jest mocno wypchnięty na muzyczne obrzeża. Kiedyś nagrywała dla wytwórni Madonny, dziś wiele muzycznych serwisów w ogóle zapomniało o jej istnieniu. A to ogromny błąd, bo Meshell Ndegeocello niezmiennie zachwyca swoim przeszywającym głosem i artystyczną dojrzałością.
Tytuł wydawnictwa mówi o nim prawie wszystko. Nie mówi tylko tego, że po latach stare piosenki Illusion nic nie straciły na jakości, a te premierowe są świetne.
To nie pierwsze podejście Mike’a Pattona do muzyki filmowej. Z pewnością nie robi ono takiego wrażenia, jak choćby “Director’s Cut”. Ale może być uznane, jako zaczyn pod przyszłe wielkie dzieła Amerykanina w dziedzinie dźwiękowej ilustracji filmów.
Ja wiem, że są obciachowi. Że to rockowa konfekcja, a Chad Kroeger ma najgorszą fryzurę pod słońcem. Trzeba jednak przyznać, że Nickleback zapewnia niezawodną dawkę melodyjnych, rockowych dźwięków.
To dość niesamowite, jak jednocześnie staro, a zarazem współcześnie brzmi nowe Ultravox.
Kiedy słucham albumu “Songbook” Chrisa Cornella ogarnia mnie wielka złość. Na szczęście tylko na chwilę.
Dziesięciolecie twórczości, formacja Mikromusic podsumowała pierwszym w karierze albumem koncertowym. Materiał zarejestrowano we wrocławskim klubie Eter blisko rok temu, a na wydawnictwo składa się płyta kompaktowa oraz DVD.
Pierwszy od 7 lat album Garbage nie wnosi nic nowego do obrazu kapeli, nie jest też wolny od mankamentów. Co nie zmienia faktu, że obcowanie z muzyką zespołu wciąż dostarcza wiele przyjemności.
Drake poczynił w ciągu ostatnich kilkudziesięciu miesięcy niesamowity postęp. To już teraz najważniejsza obecnie postać kanadyjskiej muzyki, a wszystko wskazuje na to, że on się dopiero rozkręca.
Dorota Miśkiewicz bez zbędnego szumu, hałasu, bez rozbudowanej machiny promocyjnej, konsekwentnie robi swoje. Jej kolejny album przywraca wiarę w prostą, melodyjną muzykę bez zbędnych ozdobników i ślepego podążania za trendami, które dominują w Stanach czy na Wyspach.
Swoją poprzednią płytę duet Simian Mobile Disco zatytułował “Chwilowa przyjemność”. Dziś się okazuje, że nieco pospiesznie…
Czekałem aż Czesław Mozil pokaże swoje inne, mniej wesołe, jarmarczno-błazeńskie oblicze. I dość szybko się doczekałem. Od tej innej strony artysta prezentuje się całkiem ciekawie.
Cierpliwość popłaca. Na pewno w przypadku tego szczególnego albumu, który jakby się teleportował do XXI wieku z czasów dla muzyki popularnej pradawnych. Płyta to retro, płyta teoretycznie niedzisiejsza, choć wielu współczesnym odbiorcom powinna się spodobać.
Każde ekstremum, jeśli podawane jest w zbyt dużej dawce, przestaje szokować, a zaczyna nudzić. Proste jak drut, a jednak niektórzy nie są w stanie tego pojąć.