Film Jana Jakuba Kolskiego to ciekawy przypadek produkcji, której międzynarodowy sukces bardzo opornie przekładał się na docenienie jej w Polsce. Nie wystarczyła nagroda dla Eryka Lubosa w Karlovych Varach, ani wyróżnienie na Camerimage zdjęć Michała Pakulskiego. Film trafia do kin dwa lata po premierze światowej.
28 marca w kinach studyjnych pojawi się polski film “Stacja Warszawa”. Produkcja nie jest dziełem jednego reżysera, a jej akcja została zbudowana na sześciu nowelach fabularnych. W roli głównej zobaczymy Eryka Lubosa. W filmie wystąpi również Monika Dryl.
W sieci pojawił się zwiastun filmu grupy reżyserów – Macieja Cuske, Kacpra Lisowskiego, Nenada Mikovića, Mateusza Rakowicza i Tymona Wyciszkiewicza. “Stacja Warszawa” jest obyczajowym portretem współczesnej stolicy. Obraz łączy sześć historii. Pierwszą z nich jest los Igły (Eryk Lubos), byłego więźnia, któremu objawiła się Matka Boska. Igła postanawia nawracać i rusza w wędrówkę po Warszawie. Spotyka Marcina (Łukasz Simlat) – nieśmiałego biznesmena, który wprowadza do filmu drugą historię. Kolejną bohaterką jest marzycielka, pracująca w sex shopie Lucy (Klara Bielawka). Igła spotyka również Filipa (Rafał Garnecki) – nastolatka, który bardzo chce wyrwać się z rodzinnej wsi. Jurek, (Janusz Chabior) reprezentant piątego wątku to alkoholik z przegranym życiem. W końcu pojawia się Monika (Monika Dryl) – korporacyjna singielka. Bohaterów łączy samotność, ale każde z nich w pewnym momencie budzi się z nieszczęśliwego snu. Na ekranie zobaczymy również Andrzeja Andrzejewskiego, Zbigniewa Zamachowskiego, Piotra Machalice i Barbarę Kurzaj.
Chwalimy amerykańskie produkcje filmowe, a Amerykanie… chwalą nasze.
To amerykańscy producenci najszybciej i najchętniej okazali zainteresowanie filmem Jana Jakuba Kolskiego – laureata Nagrody Głównej Camerimage w Konkursie Filmów Polskich.
Świetne oko do aktorów, nieco za mało krytycznego podejścia do fabuły. Pełnometrażowy debiut reżyserski Marii Sadowskiej to kino z zacięciem społecznikowskim i prokobiecym, ale utkane z wielu klisz.
Wojtek Smarzowski to prawdziwy skarb. Nikt inny spośród naszych filmowców nie ma takiego ucha do dialogów, takiego oka do postaci, aktorów i obrazu, takiego zmysłu obserwacji świata i takiego wyczucia rytmu historii.
Rok po premierze “Róży” (3 lutego 2012) do naszych kin trafi najnowsze dzieło Wojciecha Smarzowskiego, “Drogówka”. Kręcąc film, ekipa zdecydowała się na pewien podstęp. Wszystko po to, by uniknąć nieporozumień.