Smolik – “The Trip” – muzyczna recenzja
Jeśli lubicie podróże, koniecznie musicie zaopatrzyć się w nową płytę Andrzeja Smolika.
Jeśli lubicie podróże, koniecznie musicie zaopatrzyć się w nową płytę Andrzeja Smolika.
Umarł Bednarek, niech żyje Bednarek, można zakrzyknąć. “Jestem” to prztyczek w nos wszystkich osób, które prorokowały, że z gwiazdy telewizyjnego talent-show nie da się zrobić artysty. Zrobić się rzeczywiście nie da. Wystarczy jednak pozwolić młodemu talentowi rozwinąć skrzydła, a efekty mogą być zaskakująco udane.
Producencki album Donatana był skazany na komercyjny sukces. Kilka efektownych, wysokobudżetowych klipów, gościnne udziały niemal wszystkich najważniejszych postaci na raperskiej scenie, a przede wszystkim ciekawy pomysł na połączenie nowoczesnego hiphopowego brzmienia z muzyką słowiańską.
Drugie legalne wydawnictwo Mediuma, rapera i producenta z Kielc, to jedna z najbardziej interesujących pozycji w polskim hip-hopie od dawna. Muzyk zabiera nas w muzyczną podróż, która nikogo nie pozostawi obojętnym.
Skoro Kasia Nosowska nie zna dobrze polskiego i robi błędy ortograficzne (wielkie litery w tytule), może by się nauczyła angielskiego?
Przed Wami szczęśliwa, trzynasta odsłona najbardziej alternatywnego, pośród kulturalnych i najbardziej kulturalnego, wśród tych alternatywnych, przeglądu rzeczy ważnych i ważniejszych.
Tytuł jest trochę mylący. Jeżeli ktoś przeczytawszy go założył, że płyta to wariacja na skoczne piosenki z tekstami charakteryzującymi się częstym w ludowej twórczości pieprznym humorem, lepiej, by od razu pozbył się tych założeń.
Kiedy w 1974r. ukazała się pierwsza płyta zespołu SBB, a była to rejestracja koncertu z warszawskiego klubu Stodoła, zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Kilka miesięcy później
widziałem ich koncert w Tarnowie, koncert niesamowity zarówno pod względem muzycznym, jak i wykonawczym.
Cienka jest granica między ulotną, kruchą, magiczną muzyką, a niezachwycającym plumkaniem. Niestety, Bat For Lashes ją przekroczyła.
Kochać to nie znaczy zawsze to samo – brzmią słowa przeboju De Mono. I te słowa najlepiej podsumowują “Delikatność”.
Używając terminologii piłkarskiej, album T.Love to remis nie do końca zwycięski. Krążek pierwszy to strzał w dobrym kierunku. Drugi już tak dobrego wrażenia nie robi.
“3850″ to z pewnością najbardziej dojrzała płyta Lipali. Wielowymiarowa, ciesząca mnogością pomysłów i po prostu, zwyczajnie dobra.
Szkoda, że nie powstał film, którego muzyczny podkład miały stanowić kompozycje Lao Che. Chętnie zobaczyłbym, czy twórcy filmowi byli stanie doskoczyć do wysokiego poziomu, wyznaczonego przez muzyków zespołu. Łatwe by to nie było.
“Jesteś Bogiem” to soundtrack w zasadzie wzorcowy, podręcznikowy. Ale nie genialny.
Film o Paktofonice okazał wielkim sukcesem i jeszcze przed premierą mówiło się o kultowej produkcji. Muzyka z płytą do dzieła Leszka Dawida aż takim kulturowym fenomenem się raczej nie stanie, ale i przyczepić się nie ma do czego.
Nie wiem, czy Flying Lotus przebije się kiedyś do muzycznego mainstreamu. Wiem za to doskonale, że po raz kolejny zapisał na koncie wspaniałą płytę, która pozwala przenieść się w zupełnie inny wymiar.