Imagine – recenzja filmu
“Imagine” nie jest filmem, który porywa czy rzuca na kolana. To dzieło, które subtelnie, ale bardzo skutecznie wciąga swym rytmem i klimatem.
“Imagine” nie jest filmem, który porywa czy rzuca na kolana. To dzieło, które subtelnie, ale bardzo skutecznie wciąga swym rytmem i klimatem.
Tede chyba nie przejmuje się za bardzo recenzjami jego dokonań. W innym wypadku wiedziałby, że nagrywanie dwupłytowych albumów solowych to nie jest najlepszy pomysł. Szczególnie jeśli chciałoby się w końcu nagrać materiał, który naprawdę zapisze się jako wydarzenie ważne na lata.
Państwo prawa czy państwo prokuratora?
Jeśli poprzedni album Bonobo “Black Sands” był czymś w rodzaju dźwiękowej pocztówki z rajskiego ogrodu, w którym w dodatku mieliśmy cudowną przewodniczkę w osobie Andrei Triany, to “The North Borders” prezentuje nam krajobraz znacznie bardziej urozmaicony.
Zanim sięgniecie po nową płytę Hadouken! zróbcie przynajmniej kilka przysiadów. Mała rozgrzewka się przyda, Brytyjczycy będą chcieli wycisnąć z was jak najwięcej.
Jeśli wybieracie się na imprezę i macie zapewnić muzykę, a nie macie na to czasu, wystarczy, że zapatrzycie się w płytę Foksa.
Chyba nigdy nie wcześniej nie było tak dobrego czasu dla producentów muzyki klubowej i elektronicznej. Gwiazdy popu coraz częściej sięgają po ich kompozycje, są też zapraszani na największe światowe festiwale. Taką drogę przebyli ostatnio m.in. Calvin Harris, Hudson Mohawke, blisko tego jest Flying Lotus. Niebawem do tego grona z pewnością dołączy młody australijski muzyk, Flume.
Trochę głupio krytykować płytę tak zdolnego artysty jak Woodkid, ale kłamać przecież nie wypada.
Piekło wybrukowane jest dobrymi intencjami i nawet mała, niewinna dziewczynka może wywołać falę zła. “Polowanie” nie pozwoli wam łatwo o sobie zapomnieć.
Przejażdżka z obcą kobietą przez pół kraju może oznaczać tylko problemy. Także w wymiarze filmowym.
“Władza” to multipleksowy film czyli taki, na który dobrze trafić gdy spontanicznie wybierzemy się do kina bez konkretnych planów.
Seans “Miłości” Sławomira Fabickiego pośród dziesiątek ekranowych romansów jest tym, czym filiżanka czarnej, gorzkiej herbaty po przejedzeniu słodkościami. Nie jest to kino łatwe, miłe i przyjemne, ale jego siła rekompensuje trud włożony w jego oglądanie.
Po kilku przesłuchaniach miałam ponarzekać. Że nierówno, że momentami smęcą, że to, że tamto. W natłoku zajęć zabrakło jednak czasu, by siąść i napisać recenzję. Nie zabrakło jednak na dalsze słuchanie “Graffiti on the Train”. To bowiem płyta, od której bardzo trudno się uwolnić.
Niby już pięć lat minęło od jej poprzedniego autorskiego albumu, ale przecież rok temu Alice Russell razem z Quantikiem wydali inspirowany latynoskim jazzem, urokliwy longplay “Look Around The Corner”. Trudno więc “To Dust” nazwać wspaniałym powrotem soulowej diwy z Suffolk. Natomiast jeśli określenie wspaniały odniesiemy do zawartości muzycznej, nie wydam z siebie nawet słowa sprzeciwu.
Świetne oko do aktorów, nieco za mało krytycznego podejścia do fabuły. Pełnometrażowy debiut reżyserski Marii Sadowskiej to kino z zacięciem społecznikowskim i prokobiecym, ale utkane z wielu klisz.